środa, 13 kwietnia 2016

Pływanie - największa bolączka triathlonistów?

Tym razem mój najnowszy post chciałabym poświęcić pływaniu.
Wydaje mi się że przez wielu z Nas ta część tritahlonu bywa niedoceniana czasem wręcz lekceważona. „No, bo cóż może być skomplikowanego w pływaniu”. Muszę przyznać, że ja myślałam podobnie.


Jestem samoukiem, ale mimo wszystko WYDAWAŁO mi się, że jestem w tym całkiem niezła. Mój początek z pływaniem rozpoczął się, kiedy to w parku wodnym na Antałówce w Zakopanem, po prostu rzuciłam się na głęboką wodę w basenie, będąc w pełni świadoma poziomu wody (w ogóle nie sięgałam stopami dna). Nie utonęłam, ale... Nikt mi nie pokazał jak powinnam pływać, przecież wystarczy machać rękoma, coś tam nogami i przesuwać się do przodu. Niby żadna filozofia, ale dopiero zaczynając moją przygodę z triathlonem uświadomiłam sobie, jak spore mam braki w pływaniu.
Choć na początku myślałam, że to bieg jest moją kulą u nogi, to po przeanalizowaniu swoich wyników, stwierdziłam, że jeśli mam gdzieś "urywać" minuty, to muszę się skupić na poprawie techniki pływania. W ramach postanowień noworocznych, zapisałam się na lekcje pływania na pobliskim basenie. Szczerze mówiąc [a w zasadzie to pisząc ;)] to poszłam tam zupełnie „w ciemno” licząc, że poznam osobę, która rozpozna co robię źle i pomoże mi je poprawić. Po raz kolejny zaufałam intuicji, która w większości przypadków nie zawodzi.



Pierwsze zajęcia z trenerem pokazały, że popełniam więcej błędów niż myślałam i czeka mnie sporo ciężkiej pracy oraz niesamowitego skupienia, aby poprawić technikę. Po pierwszych zajęciach dostałam zakwasów w miejscach, w których nawet nie sądziłam, że mogą one występować, ale zacisnęłam zęby i walczyłam dalej (Robert - wielkie dzięki za motywowanie mnie w ciężkich chwilach na treningach). Po miesiącu pracy nad techniką i poprawianiem ułożenia w wodzie, zrobiliśmy pierwsze pomiary na odcinkach stumetrowych. Wyniki nie były złe, ale do założonego celu było jeszcze daleko. Kolejne 1,5 miesiąca pracy pod okiem trenera spowodowały niemały progres. Na dystansach 100-metrowych poprawiłam się o 10 sekund co było nie dla mnie sporym progresem i przyniosło wiele satysfakcji. Teraz muszę już tylko wykorzystać całą zdobytą wiedzę podczas pływania w akwenie otwartym oraz popracować nad szybkością, aby nie zatracić wyuczonej techniki.
Sprawdzenie rezultatów będzie możliwe dopiero podczas zawodów, ale już dziś chciałabym podkreślić jak ważne jest pływanie, w triathlonie i nie powinno być ignorowane. Uważam że powinno ono być traktowane na równi z rowerem i biegiem

Trening podczas wykładu
"Pływanie w triathlonie"
Uczęszczając na wykład z "Pływania w triathlonie" w Warszawie organizowanym przez Bydgoszcz Triathlon, jeszcze bardziej się w tym przekonaniu utwierdziłam. Wykład prowadzony przez Mariusza Wędrychowicza (przyp. trener pływania, który od kilku lat również zajmuje się organizowaniem warsztatów dla triathlonistów), podkreślił fakt, jak wielu z nas ignoruje trening pływacki, co jest ogromnym błędem. Podczas pierwszego etapu w triathlonie możemy wiele zyskać, jak również bardzo dużo stracić. 



Przez trzy miesiące nauczyłam się, że pływanie to nie szybkie i bezmyślne machanie rękoma czy nogami, ale ekonomiczne wykorzystywanie swojej siły w wodzie przy jak najmniejszej stracie energii.
No cóż... Człowiek się uczy całe życie. Ja w tym roku nauczyłam się pływać. W końcu lepiej późno niż wcale.    ;)